Czerwiec przeleciał, jakby trwał tylko tydzień...
a tydzień na końcu świata miał jakby 8 dni... dziwne dziwy...
pora idealna na nasze wypoczywanie... pogoda tysz idealna była...
tyle, że nasze zejście zabrało morze... i kilka, a może kilkanaście, czy kilkaset drzew...
a wydaje się takie spokojne, gdy nawet horyzont zaciera się we mgle...
jak zawsze wodą zauroczona ogfotografowałam ją ze wszystkich stron i czym się dało :)
no oczywiście... tego nie mogło zabraknąć... jedyne takie miejsce na świecie :)
a ósmego dnia pożegnałam się z moją koleżanką mewą... moimi przyjaciółkami falami...
one jedyne nie zawiodą... wysłuchają zawsze i wszystkiego... tego poważnego... i bzdurek...
nie wyśmieją... nie zdradzą... jeszcze podziękują za powierzenie sekretów... pięknym szumem...
i jak się dobrze wsłuchać... odpowiedzą... ale to bardzo rzadko...
do widzenia za rok... jak opatrzność pozwoli...
może kiedyś,kiedy wszystko się poukłada przyjedziesz i do mnie :*
OdpowiedzUsuńprzyjadę Aguś... przyjadę... :*
OdpowiedzUsuń:*
Usuń