czwartek, 27 września 2012

zamorzenie... :)

czy miłości można nauczyć...
takiej prawdziwej... matczynej, ojcowskiej... sama się tworzy... od początku... od pierwszych dni... wraz z serdecznością, czułością, opieką codzienną... normalne... przynajmniej powinno być normalne...
a młodzieńcze zakochania? czasami są na całe życie... a czasami na kilka dni... :)
nie ma na to mądrych...
a to? co to jest? i jak tego uczyć? chyba nie trzeba... wystarczy pokazać...
tak realnie... stanąć... popatrzeć... posłuchać... dotknąć bosą stopą ciepłego piasku...
wziąć w rękę... przesypać między palcami... ooo bursztynek... chyba nie... kamyczek... muszelka...
poczuć na nogach te delikatne muśnięcia wody... czasami nie są delikatne...






no i radość...



i albo pozostaniemy obojętni...
albo się zachłyśniemy...


PS.Myślałyśmy o tym samym... tylko trochę inaczej... Aga :)

2 komentarze: